13 - 20.12.2012
Jeżeli tak dalej będzie dmuchało to mam szansę przepłynąć 140 mil w 24 godziny. Patrzę na oddalające się wyspy nie tylko za siebie. Przed południem wiatr siada całkowicie. Do wieczora łapię nieliczne delikatne podmuchy. 80 mil w ciągu doby.
Wracam do snu w odcinkach piętnastominutowych. Głowa na zewnątrz. Przyzwyczajenie wzroku. Lustruję horyzont z wierzchołka fali. Do koi. Delfiny, statki i łapanie podmuchów. Dwie kolejne doby przynoszą tylko 104 mile. Energia elektryczna na rejs mieści się w zapasie paluszków. Sprawdzam pozycję raz na dobę i nanoszę na mapę. Przebiegi to nie zliczany przez gps kilwater węgorza na oceanie lecz proste odcinki między pozycjami. Wieczór, trzy doby od startu. Jest wiatr. Cztery, potem sześć B z południowego wschodu. 2200 chcę sprawdzić horyzont. Jestem już w zejściówce. Falka przyhamowuje Skwarka. Lecę tyłem do wnętrza. Kant szafki kambuzowej zatrzymuje głowę. Pięć centymetrów nad uchem. Rano wiatr przechodzi na północno wschodni. Jest równe sto mil w ciągu doby i jazda. 6B. Czyste niebo. Granatowy ocean.
Przed północą wiatr wyje. Co najmniej ósemka. Liny z rufy. Prawa strona głowy opuchnięta. Kark sztywny. Rwie bardzo stare złamanie nosa. Dwie aspiryny. Podobno działają przeciwzakrzepowo. Śpię na podłodze.
Nad ranem wleczemy się robiąc 3 węzły. Dwa dni zabawy z żaglami. Stałe ponad sześć węzłów pod samym fokiem by potem przez kilka godzin z trudem robić trzy pod pełnymi żaglami. Płynę wzdłuż afrykańskiego brzegu jakby ku Wyspom Zielonego Przylądka. 19 grudnia. Dochodzę do 22 stopnia szerokości północnej. Jest. ENE 3 do 4B. Pasat! Dwa foki na bomach. Chwilami ponad 6 węzłów. Sto dwie mile w ciągu doby. Kielich dla Neptuna.
To nie horyzont tylko falka. Na zdjęciach zawsze płaska. Samoster radzi sobie na każdym kursie. Gdy jednak złośliwa fala przestawi rufę o dziewięćdziesiąt stopni, trzeba rumplem naprowadzić Skwarka. Rozwiązaniem jest ciągnięcie 60 metrów liny. Wytracony z kursu jacht po chwili nań wraca. Opłaca się to tylko przy silnym wietrze gdy Skwarek pomimo oporu liny płynie szybko.
Jeżeli tak dalej będzie dmuchało to mam szansę przepłynąć 140 mil w 24 godziny. Patrzę na oddalające się wyspy nie tylko za siebie. Przed południem wiatr siada całkowicie. Do wieczora łapię nieliczne delikatne podmuchy. 80 mil w ciągu doby.
Wracam do snu w odcinkach piętnastominutowych. Głowa na zewnątrz. Przyzwyczajenie wzroku. Lustruję horyzont z wierzchołka fali. Do koi. Delfiny, statki i łapanie podmuchów. Dwie kolejne doby przynoszą tylko 104 mile. Energia elektryczna na rejs mieści się w zapasie paluszków. Sprawdzam pozycję raz na dobę i nanoszę na mapę. Przebiegi to nie zliczany przez gps kilwater węgorza na oceanie lecz proste odcinki między pozycjami. Wieczór, trzy doby od startu. Jest wiatr. Cztery, potem sześć B z południowego wschodu. 2200 chcę sprawdzić horyzont. Jestem już w zejściówce. Falka przyhamowuje Skwarka. Lecę tyłem do wnętrza. Kant szafki kambuzowej zatrzymuje głowę. Pięć centymetrów nad uchem. Rano wiatr przechodzi na północno wschodni. Jest równe sto mil w ciągu doby i jazda. 6B. Czyste niebo. Granatowy ocean.
Przed północą wiatr wyje. Co najmniej ósemka. Liny z rufy. Prawa strona głowy opuchnięta. Kark sztywny. Rwie bardzo stare złamanie nosa. Dwie aspiryny. Podobno działają przeciwzakrzepowo. Śpię na podłodze.
Nad ranem wleczemy się robiąc 3 węzły. Dwa dni zabawy z żaglami. Stałe ponad sześć węzłów pod samym fokiem by potem przez kilka godzin z trudem robić trzy pod pełnymi żaglami. Płynę wzdłuż afrykańskiego brzegu jakby ku Wyspom Zielonego Przylądka. 19 grudnia. Dochodzę do 22 stopnia szerokości północnej. Jest. ENE 3 do 4B. Pasat! Dwa foki na bomach. Chwilami ponad 6 węzłów. Sto dwie mile w ciągu doby. Kielich dla Neptuna.
To nie horyzont tylko falka. Na zdjęciach zawsze płaska. Samoster radzi sobie na każdym kursie. Gdy jednak złośliwa fala przestawi rufę o dziewięćdziesiąt stopni, trzeba rumplem naprowadzić Skwarka. Rozwiązaniem jest ciągnięcie 60 metrów liny. Wytracony z kursu jacht po chwili nań wraca. Opłaca się to tylko przy silnym wietrze gdy Skwarek pomimo oporu liny płynie szybko.